Czas wspomnieć o tym, co najważniejsze – poza rodziną rzecz jasna. Przygotowuję moje pierwsze muzyczne i metafizyczne dziecko, które na razie w formie prostych, gitarowych, piosenek dojrzewa do wyjścia na świat. Otaczam je miłością i z czułością oddaję warsztatowi wyobraźni. Jest już 12 piosenek. I mnóstwo pomysłów na następne. To jeszcze potrwa, ale już nie tak bardzo długo. Enigmatycznie? Wiem, ale taki etap.
Od początku w tworzeniu płyty pomagał mi kolega, muzyk Jacek Dżeksong Onaszkiewicz oraz kochane studio LocoMotive, w którym nagraliśmy wstępne piloty. Proces trwa!
Za chwilę nowy etap, zapewne pełen niespodzianek. Jestem dobrej myśli. Więc jak jest póki co? Z mojej strony to naprawdę pracowity, twórczy czas – dzięki ciągłemu wglądowi w siebie – odkrywczy na wielu polach. Najprościej jak umiem będzie tak: dumna jestem z tego, co już udało się nagrać, a to dopiero początek.
Niecierpliwię się, chciałabym już podzielić się ze światem tą muzyką i nie mogę doczekać się chwili, gdy wyjdę na scenę i na żywo zaśpiewam Wam, co z duszy i serca. Choćby była Was garstka – docenię, pokocham i będę dawać z siebie wszystko.
Niebawem napiszę, kto jeszcze wpływa twórczo na całość tej przygody.
Marta